| ||
Jakub Szela – akwarelowy portret z lat 1846–1848 | ||
Data i miejsce urodzenia | 14 lub 15 lipca 1787 Smarzowa, Polska | |
Data i miejsce śmierci | 21 kwietnia 1860 Lichtenberg, Austro-Węgry |
Jakub Szela (ur. 14 lub 15 lipca 1787[1] w Smarzowej[2], zm. 21 kwietnia 1860 w Lichtenbergu[3]) – najbardziej znany przywódca chłopski podczas antyszlacheckich wystąpień chłopów w zachodniej Galicji, tzw. rabacji galicyjskiej, który stał się na dziesięciolecia postrachem szlachty polskiej[4].
Jakub Szela urodził się we wsi Smarzowa w rodzinie chłopskiej. Ochrzczony został w kościele parafialnym w Siedliskach-Bogusz 15 lipca 1787 r., a jako że nie zapisywano wówczas w księgach metrykalnych daty urodzin, przyjmuje się, że nastąpiło to 14 lipca, w dniu jego „kalendarzowego” imiennika[5]. Jego matką była Anna Łukaszówna (Łukasik, ur. ok. 1745, zm. 12 XII 1815), ojcem zaś Jan (16 VI 1743, zm. 3 II 1807)[6]. Dziadkiem Jakuba był najprawdopodobniej Andrzej (ur. 1713?) oraz Marianna z domu Nowiczonka (Nowicka). Według innej wersji Krzysztof Szela, bogaty kmieć w Smarzowej[7]. Jakub miał co najmniej siedmioro rodzeństwa: Mariannę (ur. 20 VIII 1773), Katarzynę (ur. 13 IX 1778), Kazimierza (ur. 30 III 1781, zm. 29 X 1848), Michała (ur. 14 IX 1783, zm. 3 V 1785), Reginę (ur. 20 III 1790, zm. 25 II 1796), Agatę (ur. 2 II 1793) oraz Barbarę (ur. 24 XI 1795, zm. 10 III 1796).
Jakub w „młodym wieku” miał rzekomo spalić ojcowską chałupę, co zarzucano mu w 1846 r., jednak do tej pory nie znalazło to potwierdzenia w źródłach. Podobnie nie wiadomo, czy był w wojsku. Prawdopodobnie w 1805 r. został zamustrowany do wojska, do 35 pułku piechoty. Kilka miesięcy potem w bitwie pod Ulm (8–15 X 1805) trafił do niewoli, skąd po wypuszczeniu (lub ucieczce) wrócił do domu. Tam odciął sobie siekierą palce mały i serdeczny, zaś środkowy trwale uszkodził, wszystkie w lewej dłoni. Okaleczenie to uwolniło go od służby wojskowej. Ojciec Jakuba, który zmarł w 1807 r., najprawdopodobniej wydziedziczył go (być może po spaleniu domu), przekazując schedę jego żyjącemu bratu Kazimierzowi, który dzięki temu stał się najbogatszym chłopem (kmieciem) we wsi, dysponując ponad 32 morgami ziemi (ponad 18 ha).
6 listopada 1809 r. Szela wziął ślub z Rozalią Chodór (ur. 27 VIII 1792), wychowanką dworską. Od dziedzica Stanisława Bogusza otrzymała ona w wianie nieco ponad 8 mórg (ok. 4,5 ha). Po jej śmierci 21 XII 1818 r. gospodarka pozostała w rękach Jakuba. Ze związku tego urodziło się sześcioro dzieci: bliźniaki Anna i Jan ur. 21 VII 1811, przy czym chłopiec zmarł 26 VII 1811; następnie znów Jan (ur. 26 XII 1812, zm. 23 IX 1813), Katarzyna (ur. 11 IV 1814, zm. 18 IV 1815), Katarzyna (ur. 3 XI 1815) oraz Stanisław (1 V 1817, zm. 2 X 1853). Z pewnością dorosłości dożyli Katarzyna i Stanisław. Bardzo szybko, bo już 24 I 1819 r. Jakub ożenił się ponownie, z Agnieszką Prewendoską, ale nie miał z nią dzieci. Nie wiadomo, co się z nią stało (Prewendoska nie figuruje w księgach metrykalnych), gdyż 9 lutego 1831 r. Jakub wziął kolejny ślub, z Salomeą Niewiarowską (ur. 1814, zm. 3 VIII 1861). We wsi krążyła plotka obwiniająca Jakuba o zamordowanie Agnieszki, ale z tego tytułu nikt nie postawił mu oficjalnego zarzutu. Z Salomeą miał Jakub jedno dziecko, syna Józefa (ur. 24 II 1831, zm. 15 II 1890).
Mimo że Jakub Szela nie umiał czytać ani pisać[8][a], w imieniu gminy Smarzowa, jako jej reprezentant (deputowany, plenipotent), wraz ze Stanisławem (zwanym Wojciechem) Białasem prowadził spór z rodziną dziedziców – Boguszami. Język niemiecki Szela znał w niewielkim stopniu, korzystając z usług tzw. pokątnych adwokatów i pisarzy (Winkeladvokat, Winkelschreiber). Jako reprezentant chłopów Szela bywał upokarzany, więziony i bity. Po uwięzieniu w kajdanach w końcu grudnia 1832 r. został zaprowadzony na nabożeństwo do kościoła[9]. Stanie na mrozie przed świątynią zakończyło się groźnymi odmrożeniami[10].To spowodowało że zaczął myśleć o zemście[11]. Jakub Szela stawiając opór dziedzicowi, z jednej strony jako deputowany wsi Smarzowy podtrzymywał w jej imieniu tradycję sporu wsi z dziedzicami o niwę Kopaliny, datowanego co najmniej od 1781 roku[12], przy czym rozgałęziony w Smarzowej i okolicy ród Szelów jako taki był stratny na podziale Kopalin przed laty[13]. Ziarno niezgody zasiane było więc już w poprzednim pokoleniu, problem nierozwiązany jednakże narastał, aby w lutym 1846 roku znaleźć krwawy finał.
Andrzej Szela | ||||||||||||||||
Jan Szela (1743–1807) | ||||||||||||||||
Marianna Nowicka (Nowiczonka) | ||||||||||||||||
Jakub Szela (1787–1860) | ||||||||||||||||
Anna Łukasik (Łukaszówna) (ok.1745–1815) | ||||||||||||||||
Do 61. roku życia średniozamożny chłop pańszczyźniany we wsi Smarzowa, cyrkuł tarnowski, w monarchii habsburskiej, pod zaborem austriackim, a od 1848 do końca życia zamożny kmieć w Lichtenbergu.
Szela z pewnością od roku 1845 współpracował – wraz ze starszyzną z innych gmin z cyrkułu tarnowskiego – ze starostą tarnowskim, Josefem Breinlem von Wallerstern[14] Chłopom zależało przede wszystkim na zniesieniu pańszczyzny, a staroście z kolei na pozyskaniu włościan do wystąpienia przeciwko ich panom-Polakom (szlachcie), zadeklarowanym wrogom Austrii, w roku 1846 utożsamianym przez większość chłopów jako ich osobistych wrogów.
W 1846 Szela przewodził w okolicach Jasła buntowi chłopskiemu przeciwko właścicielom rodzinnej wsi Smarzowy – Boguszom. Rychło zapanował nad większym terytorium ("rzeź galicyjska"). obejmując swoim zasięgiem ponad 100 wsi[15]. Agresja chłopów skierowana była przeciwko panom, właścicielom majątków ziemskich, i związanym z nimi urzędnikom (zwanych m.in. „ciarachami”, „surdutowymi” czy pogardliwie „panami-Polakami”), a sporadycznie też przeciw księżom. Ich furia uderzyła we wszystkich niebędących chłopami – oszczędzili jedynie urzędników cesarskich, Żydów i Niemców[16][17]. Krwawe wystąpienia chłopów trwały dwa dni, ale do sporadycznych ekscesów dochodziło jeszcze przez wiele tygodni, gdzie wieś zachodniogalicyjska - pomimo pacyfikacji przez cesarskie wojsko - uspokoiła się dopiero w 1848 r. Wystąpienia chłopskie spowodowały wzburzenie także wśród chłopów na przyległych terenach, zarówno w kongresowym Królestwie Polskim, jak na Orawie, a echa rabacji były wyczuwalne nawet setki kilometrów od Smarzowej. Z tego powodu car Rosji Mikołaj I – pomimo że sytuacja nie była tak napięta jak w Galicji – wydał ukaz zakazujący usuwania chłopów pańszczyźnianych z gospodarstw większych niż trzymorgowe (ok. 1,5 ha).
19 kwietnia 1846 Szela wyraził zgodę na pobyt w Tarnowie, uciekając przed odpowiedzialnością pod „opiekę” starosty (był to pewien rodzaj internowania, gdyż nie odbyło się to do końca dobrowolnie), gdzie przebywał do 6 lutego 1848. Często przechadzał się po Tarnowie w eskorcie jednego policjanta, który chronić go miał przed ewentualnymi napaściami. Kazimierz Ostaszewski-Barański po pięćdziesięciu latach od rabacji powtarzał stare plotki, że zastępca prezydium Gubernium we Lwowie, Leopold Lažanský, spacerował z Szelą po ulicach miasta, a biskupa tarnowskiego Józefa Wojtarowicza zmuszono do zaproszenia Szeli na obiad[18]. Historyk Stefan Kieniewicz zakwestionował „fakt” zaproszenia Szeli przez biskupa już ponad 60 lat temu[19]. Biskup Wojtarowicz, pomimo że był chłopskiego pochodzenia, nie był przychylny mordercom swoich panów[20].
Z Tarnowa przesiedlono Szelę na Bukowinę, gdzie w nagrodę za postawę otrzymał od rządu austriackiego 30-morgowe gospodarstwo na skraju Lichtenbergu koło Glitu, plus 2 morgi do dyspozycji w centrum Glitu, z czego nie skorzystał. Ponadto otrzymał materiały budowlane na budowę nowego domu[21]. Szela dysponował na Bukowinie ok. 17 ha ziemi, przy czym jego najstarszy syn Stanisław został na gospodarce w Smarzowej. Pierwotnie Jakub Szela miał zostać przesiedlony na Śląsk austriacki pod Cieszyn[22].
Przybycie Szeli na Bukowinę wzbudziło lęk właścicieli ziemskich i 22 marca 1848 r. wystosowali petycję do Georga Ißetscheskula, kreishauptmanna (starosty) czerniowickiego:
„Niżej podpisani uniżeni bukowińscy właściciele ziemscy czują się w obowiązku wyrazić Waszej Dostojności wielkie zaniepokojenie w związku z osiedleniem Jacoba Scheli na Bukowinie; człowieka cieszącego się przerażającą sławą, według powszechnego mniemania skazanego na banicję; objawiającego się w oczach naszego nieuczonego ludu nie inaczej niż zwycięski wódz, kogoś w rodzaju króla chłopskiego; człowieka, któremu poprzez tragiczne wydarzenia w Galicji powiększone przez potęgującą wszystko famę, fantazja naszych chłopów przypisuje bajeczną wprost moc, której według nich nie omieszka użyć na ich korzyść, moc, która zdoła uwolnić ich ze wszystkich zobowiązań poddańczych wobec panów i rządu, gwałtownie zrzucić narzucony porządek. Może to osobliwe zażalenie odnajdzie Pan jako mylne, może nie znajdzie się ku niemu żadnych podstaw: ale potwierdzi Pan, wiadośmości te są powszechnie rozpowszechnione, zakorzeniły się w głowach naszych chłopów, a odkąd Schela osiedlił się są niezwykle faworyzowane, zupełnie nie słabną. A jeśli pomyśli się z jakim uporem, z jakim fanatyzmem tutejsi chłopi przywiązują się do raz podjętej idei, która zaraz staje się ich ulubioną, ogrom zagrożenia zmierzyć można będzie dopiero po próbie wejrzenia w duszę tego człowieka, a wtedy okazać się może, że realizacja ich oczekiwań i nadziei nie była płonna. [...]. Bukowińscy właściciele ziemscy nie potrafią znaleźć uzasadnienia przesiedlenia Scheli. Kraj traktuje to jako publiczny policzek. Widok na przyszłość rysuje się posępnie, z uzasadnioną obawą, że bezpieczeństwo naszych osób i mienia zależy tylko od przypadku, samowoli jednego chłopa, sobiepaństwa człowieka, który jeśli tylko zechce wobec nich użyć swojego niesłychanego wpływu, wykorzysta moc, którą posiadł nad naszym fanatycznym ludem, w mgnieniu oka będzie mógł wzniecić powstanie, które zanim wojsko zdąży je ogarnąć, przeciwstawić się i zdusić, powtórzyć się mogą tragiczne galicyjskie sceny powodując nieobliczalną katastrofę, gdzie na pastwę wydana zostanie wszelka własność i życie ludzkie, czemu nie zapobieży żadna siła na ziemi — kraj nawiedzi mord, ogień i grabież [...]. [Dlatego proszą o] wyświadczenie przysługi, odsunięcie potencjalnego zagrożenia, i odesłanie Scheli do innej części monarchii, gdzie w danej chwili stanowiłby mniejsze zagrożenie, niż tutaj wśród pobratymców reprezentujących ten sam poziom kultury, wśród ludu, który mu fanatycznie sprzyja"[23]
Nie została wysłuchana prośba właścicieli ziemskich. Szela więc nie miał łatwego życia po przeprowadzeniu się na Bukowinę. Do końca życia walczył "o swoje", a tym razem jego przeciwnikiem był zarząd dóbr kameralnych (należących do państwa), gdzie otrzymał od rządu austriackiego ziemię. Szela do końca życia był przekonany, że będzie zwolniony ze wszystkich podatków, zarówno on jak jego potomstwo, co jednak jeszcze na etapie przynawania mu ziemi w Wiedniu w 1847 i na początku 1848 r. zostało wykluczone przez najwyższych urzędników w państwie[24], o czym go jednak nie powiadomiono. Skarżył sie na to kilkukrotnie do Wiednia, zaraz po przybyciu do Lichtenbergu przy odbiorze ziemi, gdzie protokól o przejęciu ziemi podpisał wbrew niekorzystnym zapisom, ale ziemie zatrzymał. Do sprawy wrócił w latach 1857 i 1859[25]. Raimund F. Kaindl na początku XX w. wyszukał akta potwierdzające, że Szela takie zwolnienie pod sam koniec życia jednak otrzymał, tyle że obejmujące wyłącznie jego osobę.[26]
Jako, że rząd był daleko, a zarząd kameralny blisko, przez pierwsze lata dochodziło do nieustannych tarć.[27] Wrogo odnosili sie do Szeli leśnicy, utrudniając mu zakup drewna opałowego na miejscu, ponadto sołtys (wójt) odebrał mu strzelbę, o którą upominał się w Wiedniu, nie wspominając o krowach i wołach jakie Szela popasał na przelegającym terenie, za co był też bity przez lokalne władze, zarówno póloficjalnie, jak oficjalnie. Z czasem jednak wszystko zaczęło przycichać, a asymilacja rodziny Szeli na Bukowinie - zwłaszcza dzięki licznemu potomstwu syna Jakuba, Józefa - stała się faktem. Pierwszą wnuczką, z co najmniej dziewięciorga potomstwa Józefa, była Paulina (1854-1930), a pierwszy wnuk Jakuba Szeli na Bukowinie urodzony po niej (1856-1928), otrzymał imię swojego dziadka.[28] Jakub nigdy nie wrócił do rodzinnej miejscowości w Smarzowej, a plotka głosiła, że odwiedził go w Lichtenbergu najstarszy syn Stanisław, choć nie ma na to poparcia źródłowego.
Przez wiele lat krążyły pogłoski, że Szela został zabity przez grupę szlachciców, którzy poprzysięgli mu zemstę. Z pewnością był kilka razy bardzo mocno pobity zarówno przez znanych (zarząd i wójt), jak nieznanych sprawców[29].
Jakub Szela zmarł w Lichtenbergu 21 kwietnia 1860 r.[30] Do dzisiaj nieznane jest miejsce jego pochówku. Niewykluczone, że Szela w ogóle nie ma grobu, gdyż jemu współcześni wiedzieli że ma krew na rękach i pogrzebano go jako złoczyńcę na niepoświęconej ziemi.[31]
Jakub Szela to postać tragiczna, zanurzona w kilku legendach, których źródła sięgają 1846 roku. Dwie najbardziej znane legendy są skrajne: pejoratywna, „czarna” (szlachecka) oraz gloryfikująca Szelę „biała” (chłopska)[32]. Poprzez skrajnie negatywną szlachecką propagandę, wypływającą głównie z publikacji w prasie francuskiej i angielskiej oraz w drukach ulotnych, Szela zyskał sławę europejską, już za życia stając się symbolem krwawych wydarzeń, a z biegiem lat synonimem „krwawego roku” 1846[33]. W tradycji ziemiaństwa polskiego Szela zapisał się jako zdrajca narodu ("czarna legenda"), obarczany na równi z Austriakami winą za klęskę powstania 1846, choć - podobnie jak większość zachodniogalicyjskich, małopolskich chłopów w tamtym czasie - nie utożsamiał się z polskością.[34] Wśród chłopów z kolei już od 1846 r. budowana była "biała legenda" o „Szeli-królu chłopskim", który przeciwstawił się swoim ciemięzcom, panom-Polakom (rodzinie Boguszów). W zależności od punktu widzenia był uosobieniem wszystkiego, co najgorsze w polskim narodzie lub bohaterem, którego imię wymawiano z czcią i uważano za pierwszego, świadomego przywódcę chłopów walczących z pańszczyzną[35].
W okresie najgłębszego stalinizmu, polscy komuniści próbowali stworzyć "czerwona legendę" Szeli, i postawić mu pomnik w Tarnowie, podobnie jak mieli zakusy, aby zmienić nazwę miejscowości Siedliska-Bogusz na Siedliska-Szela. Jednakże ze względu na rzekomą "kułackość" chłopa, pomysły zarzucono.[36]
Istnieje też "austriacka" legenda, bardzo rozpowszechniona w krajach niemieckojęzycznych, a bazująca na antypolsko napisanym opowiadaniu austriackiej pisarki Marie von Ebner-Eschenbach w 1883 roku, "Jakob Szela" (oraz drugim, równie antypolskim opowiadaniu "Kreisphysicus" o Edwardzie Dembowskim)[37]. Szela ukazany jest przez Ebner-Eschenbach "jednowymiarowo", jako posłuszny i wierny poddany cesarza.
Szela pojawia się jako bohater licznych utworów literackich: Zbój galicyjski z roku 1846[38] Władysława Ludwika Anczyca, Rok 1846. Kronika dworów szlacheckich S. Dembińskiego, które opisywały go przez pryzmat negatywnych skutków wywołanego przez niego antyszlacheckiego powstania (rabacji). Także w cieniu czarnej legendy Szela zaistniał istotnie w dziejach narodu polskiego, zwłaszcza jako postać Upiora w Weselu Stanisława Wyspiańskiego.
W tradycji ludowej ziemi tarnowskiej przeważa biała legenda. Jakub Szela zapisał się tu jako bohater walki ze szlachtą, co znalazło odbicie w wielu piosenkach ludowych, m.in.:
Oj, niedługo się skończy nasze mordowanie,
Jak Jakubek z chłopami zrobi szlachcie pranie.
Kuba Szela twarda sztuka, za swe krzywdy pomsty szuka
Pierwszy panom się zbuntował i dużo ich wymordował
Bo mu nadto dokuczyli i ciężko nieraz skrzywdzili...
Szela jest również bohaterem dramatu Turoń Stefana Żeromskiego[39] oraz poematu Słowo o Jakubie Szeli Brunona Jasieńskiego[40]. Na deskach teatrów w postać Szeli wcielał się Stefan Jaracz, Ignacy Machowski, Emil Karewicz, Krzysztof Dracz czy Jerzy Głybin.
Od 2011 roku wystawiano sztukę W imię Jakuba S. Pawła Demirskiego. Podejście do Jakuba Szeli w kulturze polskiej w ostatnich latach ewoluuje w kierunku "człowieka który jest przeciw", przy czym dla twórców kultury przestaje być istotne kim był "prawdziwy" Szela, a najważniejszym przesłaniem jest, że Szela utożsamia bunt na niesprawiedliwość (najczęściej społeczną) jaka się wokół nas dzieje, a która może się krwawo skończyć[41].
Nieśmiertelność Szeli potwierdza powieść Radka Raka z roku 2019 pt. Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli[42], laureata Nagrody Literackiej „Nike”, gdzie Kóba jest głównym bohaterem, a samo dzieło nawiązuje skutecznie po stu latach do poematu Brunona Jasieńskiego.
Od 1945 Jakub Szela był patronem jednego z placów we Wrocławiu (w trójkącie wyznaczonym ulicami: Zaporoską, Skwierzyńską i Lubuską, do 1945 plac ten nosił nazwę Hohenzollernplatz). W marcu 2014 r. wrocławscy radni miejscy usunęli jego imię z placu, do czego przyczynił się tekst w krakowskim „Dzienniku Polskim”[43].
Artykuł Jakub Szela w polskiej Wikipedii zajął następujące miejsca w lokalnym rankingu popularności:
Prezentowana treść artykułu Wikipedii została wyodrębniona w 2021-06-13 na podstawie https://pl.wikipedia.org/?curid=37297